Molise – jeden z najmniejszych regionów Włoch, położony między Abruzją, Apulią i Kampanią. Jeszcze do lat sześćdziesiątych uznawany był za część Abruzji. W wydawanych w naszym kraju przewodnikach region traktowany jest po macoszemu. Tymczasem ta część Włoch zachwyca urokliwymi zabytkowymi miasteczkami i wioskami położonymi na szczytach wzgórz oraz dziką przyrodą, wielością dziewiczych miejsc, nietkniętych ręką człowieka. Nie ma tu dużych zakładów przemysłowych, na wybrzeżu Adriatyku położone jest Termoli, miasto portowe, najbardziej oblegane przez turystów ze wszystkich miasteczek Molise z uwagi na szerokie, piaszczyste plaże i czyste nadbrzeże. Warto zajrzeć do gospodarstw agroturystycznych położonych na zielonych wzgórzach, gdzie można delektować się smakołykami tradycyjnej kuchni.
Stolica regionu – Campobasso nie zachwyca, za to koniecznie trzeba udać się do średniowiecznego miasteczka Larino ze starą katedrą o zachwycającej fasadzie, z labiryntem wąskich uliczek, wreszcie z ruinami starożytnego rzymskiego amfiteatru. Ciekawostką regionu są też skupiska albańskie. Uciekający w XIV wieku przed Turkami Albańczycy osiedlali się w południowych Włoszech. Odwiedziliśmy jedną z niewielu enklaw znajdującą się w miasteczku Ururi. Mieszkańcy mówią, uważanym przez Włochów za zabawny, włosko albańskim dialektem. Są wycofani, nieufni, nie integrują się. Nawet zwykłe powitanie brzmi tu jakoś inaczej. Przy głównej ulicy stoi pomnik upamiętniający pomordowanych w pierwszej wojnie światowej, tuż nieopodal figura ojca Pio i Jana Pawła II. W regionie przeważają wyżyny, na żyznych glebach uprawia się drzewa oliwne i winorośle. Mieszkańcy najbardziej dumni są z lokalnej, starej odmiany winorośli o nazwie tintilia. W regionie Molise występuje silne przywiązanie do tradycji. Kultywowane są tu dawne obrzędy i obyczaje, w których często przeplatają się zwyczaje chrześcijańskie i pogańskie. Mieszkańców cechuje otwartość i serdeczność.
Warto też zajrzeć do takich miasteczek jak: Agnone, Capracotta, Isernia czy San Martino in Penisilis, w pobliżu którego położona jest otoczona przez nieprzebrane gaje oliwne posiadłość Colonna o 200-letniej rodzinnej tradycji. Zarządza nią Marina Colonna, córka księcia Francesco Colonna. Posesję Bosco Pontoni przejęła w 1996 roku. Rodzinna tradycja z nią związana sięga początków XIX wieku. Wtedy to Prospero Colonna zaślubił księżną Cattaneo di Sannicandro, która wniosła posiadłość w posagu.
Według legendy dynastia Colonna wywodzi się z linii hrabiów Tuskulum, której korzenie sięgają Gens Julia – rodu Juliusza Cezara. Nazwa rodowa „Colonna” bierze źródło z Kolumny Trajana ( włoski termin „colonna” oznacza kolumna). Nazwisko po raz pierwszy widnieje oficjalnie w dokumencie z 1047 odnoszącym się do rodowego zamku oraz rozległych posiadłości w Górach Albańskich koło Rzymu.
Uprawa Mariny Colonny obejmuje 25 tys. drzewek kilkunastu różnych odmian oliwek, w tym: Leccino, Frantoio, Peranzana, Gentile di Larino, Coratina, Ascolana, Tenera, Cima di Melfi, Rosciola, Maiatica, Nocellara del Belice, Nociara, Itrana, Termite di Bitetto, a nawet znana z Grecji Kalamata.
Sposób, w jaki uprawiane są drzewa oliwne i zbierane są oliwki, jest zgodny z ekologicznymi, naturalnymi metodami, które mają minimalny wpływ na środowisko. Gdy przyjechaliśmy pod koniec listopada do posiadłości Mariny czas zbiorów trwał w najlepsze.
Kilkuosobowe grupy za pomocą grabi pneumatycznych strącały oliwki na maty ułożone wokół drzew (obejrzyj film). Odpowiedniego momentu zbiorów dogląda oczywiście sama właścicielka. Jak nam mówi, stara się skracać czas zbierania, co pozwala osiągnąć najlepszy smak oliwy. Ten rok był suchy, w oliwkach jest więc mało wody. Są esencjonalne, mniejsze, oleiste, ale nie ma w nich balansu, tłumaczy właścicielka. I teraz jej w tym głowa, aby ten balans, poprzez tworzenie blendów, uzyskać. Odpowiednie rodzaje oliwy, niczym puzzle, starają się idealnie dopasować smakowo Marina Colonna i oliwny sommelier (assaggiatore). Tak wybrany produkt jest bogaty dobroczynne polifenole i witaminy, co także doskonale wpływa na jego walory smakowe. Jak nas zapewnia Marina, jej oliwa charakteryzuje się wyjątkowo niskim stopniem kwasowości – co jest wyznacznikiem oliwy najwyższej jakości – a jej szczególne właściwości pozostają w niezmiennym stanie przez cały rok.
Każda odmiana owoców jest zbierana i przetwarzana osobno. Zebrane owoce trafiają do wielkich koszy i są przechowywane pod zadaszeniem. Następnie są ważone i katalogowane, za równo przed jak i po uzyskaniu z nich oliwy, co pozwala ocenić plon. W ciągu 12 godzin od zbiorów w nieprzerwanym cyklu uzyskiwana jest oliwa.
Oliwki są przesypywane do lejka (obejrzyj film), a stamtąd, za pomocą przenośnika taśmowego, do urządzenia eliminującego liście, cząstki gałęzi i inne elementy, które mogłyby zakłócić proces wytwarzania oliwy. Następnie oliwki trafiają do maszyny czyszczącej, a stamtąd – za pomocą drgającej zasłony perforowanej – są przemieszczane do mielącego urządzenia ze stali nierdzewnej.
Tarcze rozdrabniacza zmieniają oliwki w pastę. Na tym etapie dodawana jest zimna woda, aby rygorystycznie utrzymywać niską temperaturę (obejrzyj film). W końcu przecież to oliwa tłoczona na zimno! Następnym etapem jest wirówka (obejrzyj film), która oddziela płyn od wytłoczyn – produktu ubocznego, który po przetworzeniu może posłużyć jako paliwo lub pasza dla zwierząt. Ostatnim etapem jest odwirowanie oliwy i wody (obejrzyj film). Każdy rodzaj oliwy uzyskany w ten sposób jest przechowywany w osobnych kadziach ze stali nierdzewnej.
Nim oliwa trafi na stół, musi zostać zabutelkowana i opatrzona etykietą oraz pieczęcią. Zajmują się tym doświadczeni pracownicy, które wszystkie te czynności wykonują ręcznie (obejrzyj film 1, obejrzyj film 2).
Zakład produkcyjny Mariny Colonny słynie z produkcji nie tylko oliw naturalnych, ale też smakowych – od imbirowej, kardamonowej po różaną, cytrynową, mandarynkową, bergamotkową i pomarańczową. Co ważne i unikalne – oliwa Mariny Colonny nie zawiera sztucznych aromatów ani dodatków – owoce (jak np. pomarańcza czy mirta), ziarna (kardamon) bądź też same skórki (jak w przypadku oliwy cytrynowej) są tłoczone równocześnie razem z oliwą.
Podczas naszego pobytu przyjechała dostawa owoców z ekologicznych upraw prosto z Sycylii. Mieliśmy więc okazję obserwować ten niezwykły proces uzyskiwania oliw o cytrusowych smakach. Gdy po wejściu do zakładu wyczuliśmy zapach herbaty earl grey było to dla nas jednoznaczne, że właśnie trwa produkcja Bergamii. Następnego dnia tłoczono owoce razem z mandarynkami, a jeszcze jednego z cytrynami. Oczywiście wszystkie owoce obierane (obejrzyj film) i krojone są ręcznie.